Odszedł od nas prof. zw. dr hab. n. med. Roman Mazur – neurolog, nauczyciel i Człowiek

Odszedł od nas prof. zw. dr hab. n. med. Roman Mazur – neurolog, nauczyciel i Człowiek

Pamiętam pierwszą rozmowę z Profesorem Mazurem. Było to spotkanie u niego w gabinecie i kilka pytań – konkretnych i kilka szczerych odpowiedzi. Musiało dobrze wypaść, skoro po chwili Profesor powiedział: „ Jest pani przyjęta”.

Tak się zaczęła moja przygoda z neurologią.

Kim był Pan Profesor Roman Mazur?

Z pewnością wielkim Człowiekiem, który był bardzo wymagającym – czasem baliśmy się Profesora, ale w trudnych sytuacjach zawsze starał się pomagać swoim pracownikom.

Jak czytamy na stronach Collegium Medicum: „Twórca Katedry i Kliniki Neurologii Wydziału Lekarskiego Collegium Medicum im. Ludwika Rydygiera w Bydgoszczy przy Uniwersytecie Mikołaja Kopernika, którą kierował od początku jej powstania w 1985 roku do 1999 roku i z którą był związany przez wiele lat. Twórca Kliniki Neurologii na bazie Oddziału Neurologicznego Szpitala Wojewódzkiego im. dr. A. Jurasza w Bydgoszczy oraz Centrum Udarów w Klinice Neurologii Szpitala Uniwersyteckiego im. dr. A. Jurasza. Związany z Bydgoską Szkołą Wyższą. Osiągnięcia naukowo-dydaktyczne były podstawą do nadania mu tytułu profesora nadzwyczajnego w roku 1987 i profesora zwyczajnego w roku 1995. Członek Amerykańskiej Akademii Neurologii, Kawaler Królewskiego Towarzystwa Medycznego, członek Światowej Federacji Neurologicznej, honorowy członek Polskiego Towarzystwa Neurologicznego i członek Honorowy Polskiego Towarzystwa Udaru Mózgu. Wyrazem uznania dla profesora jako dydaktyka była funkcja przewodniczącego Rady Szkolnictwa Medycznego przy Ministrze Zdrowia oraz nadanie mu odznaczenia Zasłużony Nauczyciel PRL oraz Medalu Komisji Edukacji Narodowej. W roku 1998 został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.”

Dla nas był nauczycielem, który dzielił się wiedzą z zakresu neurologii.

Będąc młodą logopedką pamiętam, jak Profesor zabrał mnie na sekcję – taki medyczny chrzest. Nie było łatwo…

Z Magdą, przyjaciółką i koleżanką zawodową, gdy nieco zagadałyśmy się przed wizytą, byłyśmy specjalnie zapraszane na obchód pod groźbą napisania listu do szefowej Neurologii. O dziwo, było przy tym dużo śmiechu, choć każdy wiedział, jakie byłyby konsekwencje takowego listu …

Nasze poranne raporty trwały czasem cały dzień. Omówiony został szczegółowo każdy pacjent, ale i każdy doktor przechodził egzamin z całej neurologii. Dla mnie, jako logopedy nie było to straszne (nieco lepiej znałam się na afazji niż mój Mistrz ;-)), ale dla kolegów lekarzy czasem było to stresujące. W momencie, gdy ulatywała co niektórym cała wiedza neurologiczna z powodu natłoku pytań, profesor nagle kończył posiedzenie słowami –„ I co, ale pana nastraszyłem”.

W rzeczywistości był barwną i wbrew pozorom skromną osobą.

Był bardzo powściągliwy w pochwałach ale miałam okazję usłyszeć kilka razy te cenne słowa. A to było prawdziwe wyróżnienie.

Dostąpiłam też „zaszczytu” uczestniczenia w niedzielnych naukowych spotkaniach w gabinecie Szefa. Byłoby to całkiem przyjemne, gdyby nie fakt, że miał to być dzień wolny od pracy.

Prawie do samego końca uważał, że „mózg nie jest do niczego potrzebny” mając na uwadze, że nie liczy się struktura a wypracowane połączenia. To one pozwalały na utrzymanie pełnej formy intelektualnej. I miał rację.

Mając głowę pełną pomysłów i inspirujących myśli, odszedł ze szpitala nagle. Gdy przyszedł do pracy pewnego dnia, czekały na niego kartony z jego rzeczami… Potraktowany jako persona non grata i określony jako nasz woluntariusz… A przecież to On tworzył Neurologię i …

Odszedł ze szpitala i Kliniki, którą tworzył, bez oficjalnego pożegnania… To musiało być bardzo bolesne po latach poświęconych Klinice… Bolało nie tylko Pana Profesora ale bolało nas, pracowników, bo oddanie hołdu starszyźnie zawsze świadczyło w społeczeństwie o poszanowaniu pewnych wartości, o kulturze…

Ale i tak wielu z nas nadal miało kontakt z Panem Profesorem, czasem byliśmy u niego, zawsze dzwoniliśmy z życzeniami… Tamtego dnia postanowiłam razem z z kolegą Robertem zadzwonić do Profesora, by wiedział, że o Nim pamiętamy – nie odebrał telefonu, spóźniliśmy się o kilka godzin…. może minut…

Nadal nie potrafię zrozumieć, dlaczego w dniu wręczenia medalu za osiągnięcia jako Nauczyciela, nie pozwolono nam pojechać do Torunia i pogratulować Profesorowi tak wielkiego wyróżnienia. Narażając się na niełaskę wraz z koleżanką Wiktorią i kolegą Tomkiem, pojechałam do Torunia w imieniu kolegów lekarzy, fizjoterapeutów, by być z Profesorem. Było widać, że ucieszył się. Z naszej Kliniki była tylko garstka ryzykantów.

Profesor, zawsze otwierający konferencje, posiedzenia PTUMu, tak w rzeczywistości usuwał się w cień. Nie czekał na fanfary i wielkie słowa uznania, wolał tworzyć, działać i pomagać chorym. To była Jego misja!

Fot. Redakcja ASPEKTY

#romanmazur #neurolog #klinikaneurologii

1 komentarz do “Odszedł od nas prof. zw. dr hab. n. med. Roman Mazur – neurolog, nauczyciel i Człowiek”

  1. Byłem, kilka lat temu, pacjentem pana profesora. Takich ludzi się nie zapomina. Może dlatego jeszcze żyję po udarze.
    Dziękuję Panie Profesorze.

Możliwość komentowania została wyłączona.